Film będący swoistą spowiedzią reżysera można śmiało uznać za najbardziej osobisty i refleksyjny w całej jego twórczości.
Głównym bohaterem „Bólu i blasku” jest Salvador Mello (Antonio Banderas) będący swego rodzaju filmowym alter ego reżysera. Podobnie jak sam Almodóvar, Salvador jest cenionym i uznanym twórcą kina współczesnego. Pomimo tego bohater pogrążony jest w kryzysie twórczym i egzystencjalnym: kolejne problemy ze zdrowiem i chroniczny ból nie dają o sobie zapomnieć, a zdezorientowany Salvador sięga po narkotyki. Pomagają mu one zapomnieć o bólu, jednocześnie otwierają bramę wspomnień. Dzięki nim poznajemy jego dzieciństwo, początki pracy w katolickim chórze, relacje z matką (Penelope Cruz), pierwsze fascynacje mężczyznami i kinem.
Almodóvar specjalizuje się w pięknie opowiedzianych historiach o miłości.
Z charakterystyczną dla siebie poetyckością wymieszaną z pewną dawką ironicznego humoru, w sposób zarówno subtelny jak i odważny, opisuje to, za co go kochamy. Uczucia.
Zdecydowanie na wyróżnienie zasługuje kreacja aktorska Antonio Banderasa wcielającego się w postać zagubionego reżysera. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że „Ból i blask” nie byłby tym samym filmem bez tej wybitnej kreacji.
Podobnie jak Penelope Cruz, Antonio Banderas właśnie dzięki grze u Almodóvara rozpoczął międzynarodową karierę. Ich wspólne pojawienie się w filmie jest na pewno nie tylko powrotem do wspólnej pracy po latach, ale także hołdem dla kinematografii, którą Almodóvar tak bardzo kocha.
tekst: Aleksandra Klonowska